Moda na PRL zagościła u nas już jakiś czas temu wystawą w Muzeum Narodowym w Krakowie, kilka fonografii z tego wydarzenia wrzuciłam na AS Look TUTAJ. Wśród wielu eksponatów znalazły się też suknie ślubne. W pięknej, dużej sali zaprezentowano śliczne, białe cudeńka. A gdzie te kolorowe? Wszak moda na biel jest "nowa". Suknie w PRL-u wzorem tych z XIX w. były przecież praktyczne. W dawnych czasach w sukni ślubnej chodziło się przez cały rok, albo wybierało taką w odcieniach zieleni, różu czy niebieskiego, która nie będzie się tak bardzo brudziła. Niezależnie od panującej mody zawsze był to ubiór odświętny.
Ciasta z wesela, jak każdy Polak wie, najlepiej smakują dzień po. Ach, jakie one są pyszne z kawusią w niedzielne lub poniedziałkowe popołudnie. To przecież doskonałe remedium na obolałe nogi (lub nie, jeśli wiem już jak kupować szpilki TUTAJ). Mają też, jak się okazało, magiczną moc. Jestem przekonana, że to słodkości weselne w końcu zmobilizowałaby mnie do uporania się z kolekcją fotografii, które zrobiłam podczas wizyty w Strzyżowie na wystawie "Zmagania z modą. Stroje ślubne w czasach PRL - u".
Ciasta z wesela, jak każdy Polak wie, najlepiej smakują dzień po. Ach, jakie one są pyszne z kawusią w niedzielne lub poniedziałkowe popołudnie. To przecież doskonałe remedium na obolałe nogi (lub nie, jeśli wiem już jak kupować szpilki TUTAJ). Mają też, jak się okazało, magiczną moc. Jestem przekonana, że to słodkości weselne w końcu zmobilizowałaby mnie do uporania się z kolekcją fotografii, które zrobiłam podczas wizyty w Strzyżowie na wystawie "Zmagania z modą. Stroje ślubne w czasach PRL - u".
Na początku wakacji wybrałam się na poszukiwanie skarbu do małego, ale urokliwego miasteczka. Tylko tam można było zobaczyć wystawę "Zmagania z modą. Stroje ślubne w czasach PRL-u", przygotowaną przez Muzeum Samorządowe Ziemi Strzyżowskiej im. Zygmunta Leśniaka. Kolekcja sukien ślubnych pochodziła z prywatnych zbiorów Anny Straszewskiej i Zuzanny Żubki- Chmielewskiej oraz od osób prywatnych. Na wystawie znalazły się bogate zbiory fotografii oraz akcesoria ślubne. Zwiedzający mogli także zapoznać się z modą z początku wieku, jak i lat 40. 50. 60. czy 70., dzięki powiększonym żurnalom. Muszę przyznać, że byłam mile zaskoczona tym, jak wystawa jest przygotowana. Niby skromna (jednak nadal brak środków na takie cele), ale cóż z tego, jeśli kuratorzy poświęcili się jej bez reszty. Pełen profesjonalizm. Przeczytałam każdy opis sukni, na kolanach, bo były umieszczone na parkiecie. Z wielką przyjemnością czytało się prywatne historie i anegdoty ślubne opowiadane przez same panny młode.
Niezależnie od tego, czy to my byłyśmy Panną Młodą, czy jesteśmy mamą, teściową siostrą, czy tylko gościem, każda kobieta ślub przeżywa intensywnie, nawet jeśli się nie chce do tego przyznać, w tej wyjątkowej chwili chce wyglądać najpiękniej. Moda na białą suknię, która symbolizuje czystość i niewinność wbrew pozorom nie jest tak stara. W biel ubierano się będąc w okresie żałoby. Pierwszą kobieta biorącą ślub w takiej sukience była Maria I Stuart poślubiająca Franciszka II Walezjusza. W XIX w na taki krok odważyła się Wiktoria Hanowerska (królowa Wielkiej Brytanii i Irlandii), podczas ślubu z Albertem w 1940 roku. Piękna suknia w kolorze bieli z odcieniem kości słoniowej uszyta była z angielskich materiałów oraz koronki z Honiton. Pozbawiona ciężkiej biżuterii i zbędnych ozdób, wywołała sensację swoim wyglądem. Za prekursorską podążyły zwykłe kobiety, które też chciały się poczuć jak księżniczki. Białe suknie ślubne zawładnęły całą Europą.
W trudnych czasach PRL, z powodu braków tkanin, butów i akcesoriów krawieckich trzeba było sobie radzić, lub poszukiwać inspiracji w awangardzie. Z zapisanych historii wynikało, że były panie, które podeszły do stroju ślubnego w sposób praktyczny - sukienka, może się kiedyś przydać, więc ma być uniwersalna, kolorowa, krótka. Były też takie panny, które swoje suknie samodzielnie szyły lub projektowały, co i teraz czasem się zdarza. Na wystawie znalazła się sukienka, którą swoją prostotą wręcz hipnotyzuje, a całości nadaje jej niepowtarzany wygląd koronka "po prababci” z 1900 r. Taka rzecz staje się wyjątkowa, łączy w sobie coś starego, coś nowego, a nawet pożyczonego, a z miłością zaprojektowana i uszyta przez mamę panny młodej, na pewno wielokrotnie będzie wspominana w trakcie rodzinnych rozmów przy niedzielnym stole.
Niezależnie od tego, czy to my byłyśmy Panną Młodą, czy jesteśmy mamą, teściową siostrą, czy tylko gościem, każda kobieta ślub przeżywa intensywnie, nawet jeśli się nie chce do tego przyznać, w tej wyjątkowej chwili chce wyglądać najpiękniej. Moda na białą suknię, która symbolizuje czystość i niewinność wbrew pozorom nie jest tak stara. W biel ubierano się będąc w okresie żałoby. Pierwszą kobieta biorącą ślub w takiej sukience była Maria I Stuart poślubiająca Franciszka II Walezjusza. W XIX w na taki krok odważyła się Wiktoria Hanowerska (królowa Wielkiej Brytanii i Irlandii), podczas ślubu z Albertem w 1940 roku. Piękna suknia w kolorze bieli z odcieniem kości słoniowej uszyta była z angielskich materiałów oraz koronki z Honiton. Pozbawiona ciężkiej biżuterii i zbędnych ozdób, wywołała sensację swoim wyglądem. Za prekursorską podążyły zwykłe kobiety, które też chciały się poczuć jak księżniczki. Białe suknie ślubne zawładnęły całą Europą.
W trudnych czasach PRL, z powodu braków tkanin, butów i akcesoriów krawieckich trzeba było sobie radzić, lub poszukiwać inspiracji w awangardzie. Z zapisanych historii wynikało, że były panie, które podeszły do stroju ślubnego w sposób praktyczny - sukienka, może się kiedyś przydać, więc ma być uniwersalna, kolorowa, krótka. Były też takie panny, które swoje suknie samodzielnie szyły lub projektowały, co i teraz czasem się zdarza. Na wystawie znalazła się sukienka, którą swoją prostotą wręcz hipnotyzuje, a całości nadaje jej niepowtarzany wygląd koronka "po prababci” z 1900 r. Taka rzecz staje się wyjątkowa, łączy w sobie coś starego, coś nowego, a nawet pożyczonego, a z miłością zaprojektowana i uszyta przez mamę panny młodej, na pewno wielokrotnie będzie wspominana w trakcie rodzinnych rozmów przy niedzielnym stole.
Wśród opisów znalazłam opowieści o zaradnych teściach, którzy z zagranicy w tych trudnych czasach sprowadzali jedwab na sukienkę. Mamach, które kupowały kupon materiału i odkładały głęboko w szafach na lepszą okazję. W kioskach ruchu można było kupić gazetki z wykrojami, które ułatwiały szycie. Szczęściary dostawały suknie w paczce z Londynu lub Ameryki. Na wystawie znalazły się także sukienki, które przechodziły z rąk do rąk, po lekkich poprawkach zakładała takie cudeńko następna dziewczyna.
Czasy PRL rządziły się swoimi prawami. Od 1 stycznia 1946 roku zaczęły obowiązywać śluby cywilne, a ślub kościelny został pozbawiony mocy prawnej. Wielokrotne modnisie prezentowały w tym okresie nawet trzy sukienki: ślubną na cywilny (kolorową krótką), na ślub kościelny (długa białą i z welonem) oraz na poprawiny kolorową, ale mniej zobowiązującą, jak ta pierwsza. Panie, które zawierały tylko ślub cywilny decydowały się na bardziej awangardowe i wytworne kreacje. Najczęściej do Urzędu Stanu Cywilnego ubierano się w kostiumy, garsonki lub sukienki wizytowe. Tylko w sporadycznych wypadkach do takiego ślubu szła dziewczyna ubrana w białą suknię z welonem.
Na wystawie znalazły się też takie, które przechodziły swego typu transformację, dzięki zdjęciu bolerka czy żakietu. Gospodarne żony farbowały swoje sukienki ślubne lub skracały, by w tych trudnych czasach mieć możliwość ponownego w nich wystąpienia przy innej okazji. Niezależnie czy nowa, stara, używana czy szyta specjalnie na tą okazję suknia ślubna nie obejdzie się bez bukietu. Czy to ślub cywilny czy kościelny, bukiet ślubny też podlega modom i jest stałym elementem stylizacji. Na wystawie, można było zobaczyć wiązanki, z frezji, gerberów, i innych kwiatów.
Czasy PRL rządziły się swoimi prawami. Od 1 stycznia 1946 roku zaczęły obowiązywać śluby cywilne, a ślub kościelny został pozbawiony mocy prawnej. Wielokrotne modnisie prezentowały w tym okresie nawet trzy sukienki: ślubną na cywilny (kolorową krótką), na ślub kościelny (długa białą i z welonem) oraz na poprawiny kolorową, ale mniej zobowiązującą, jak ta pierwsza. Panie, które zawierały tylko ślub cywilny decydowały się na bardziej awangardowe i wytworne kreacje. Najczęściej do Urzędu Stanu Cywilnego ubierano się w kostiumy, garsonki lub sukienki wizytowe. Tylko w sporadycznych wypadkach do takiego ślubu szła dziewczyna ubrana w białą suknię z welonem.
Na wystawie znalazły się też takie, które przechodziły swego typu transformację, dzięki zdjęciu bolerka czy żakietu. Gospodarne żony farbowały swoje sukienki ślubne lub skracały, by w tych trudnych czasach mieć możliwość ponownego w nich wystąpienia przy innej okazji. Niezależnie czy nowa, stara, używana czy szyta specjalnie na tą okazję suknia ślubna nie obejdzie się bez bukietu. Czy to ślub cywilny czy kościelny, bukiet ślubny też podlega modom i jest stałym elementem stylizacji. Na wystawie, można było zobaczyć wiązanki, z frezji, gerberów, i innych kwiatów.
Komplet do ślubu (sukienka, żakiet) z haftowanego atłasu, welon, ok 1960-1965, Europa Zachodnia, szyty na miarę. |
1. Lata 60-te XX w. 2. Lalki były umieszczane na samochodzie wiozącym Młodą Parę. |
Sala wystawowa. |
1. Żurnal z modą ślubną 1966 r. 2 żurnal z modą ślubną 1965 r. |
1."Deusche Moden-Zeitung", 1938 r. 2. i 3. bez dat 4. "Modenschau", 1940 r. |
Fotografie prezentowane na wystawie. |
Fotografie ślubne z lat ok. 20 i lata ok. 40 |
Czarne suknie charakterystyczne są okresu zaborów i upadku powstań narodowowyzwoleńczych. |
1. "La Mode Illustree", 1874 r. 2. Suknia z błękitnego szyfonu do ślubu kościelnego 1979, Piaseczno. |
Dla
niektórych z Was, PRL to czas pierwszych flirtów, młodości,
własnych ślubów czy dzieciństwa, w którym rządziła guma
balonowa Donald i każdy wiedział co to jest Video kaseta. To świat
trochę zapomniany, jak z kart historii, gdzie do wesela
przygotowywała się cała rodzina, zabijając świniaka tydzień
wcześniej, a najlepszy masarz w wiosce robił pyszne wędliny. Wódkę kupowało się na kartki, a ładne buty, można było "załatwić" u pani ekspedientki, która nosiła w pracy piękny
ortalionowy fartuszek i czepek - za czekoladki, przywiezione za
granicy.
Jeszce pamiętam ten smak sernika jedzonego na weselu sąsiadki, która cała w tiulach i koronkach wyglądała jak śnieżynka. Byłam mała, machałam nogami siedząc na długiej ławie wśród rodziny i sąsiadów, pod wielkim namiotem udekorowanym wasążkami z krepiny, balonami i siatką maskującą, pożyczoną od strażaków. Stoły uginały się pod talerzami kanapek, z pomidorem, na obiad był rosół lub strogonow i sanepid nie pytał o skład kaszanki czy salcesonu. Goście weselni wyglądali odświętnie. Plastikowe kolczyki, pantofelki na małym obcasie, neonowe kolory, falbany, garsonki z wielkimi poduchami i ogromne tapiry. Panowie obowiązkowo dekorowali wstążkami swoje "maluchy", a chłopcy w komitywie robili bramy, przebrani za stare baby, niejednokrotnie odgrywając scenki na środku drogi przed konduktem weselnym. Teraz tylko rozciągają sznurek i wyciągarką rękę po pieniądze. To mój czas dzieciństwa, dla niektórych nieznany, bo kto teraz z sąsiadów lub “młodej kawalerki” przyszedłby za płot na placki i flaszkę? No przecież tak teraz nie wypada.
Jeszce pamiętam ten smak sernika jedzonego na weselu sąsiadki, która cała w tiulach i koronkach wyglądała jak śnieżynka. Byłam mała, machałam nogami siedząc na długiej ławie wśród rodziny i sąsiadów, pod wielkim namiotem udekorowanym wasążkami z krepiny, balonami i siatką maskującą, pożyczoną od strażaków. Stoły uginały się pod talerzami kanapek, z pomidorem, na obiad był rosół lub strogonow i sanepid nie pytał o skład kaszanki czy salcesonu. Goście weselni wyglądali odświętnie. Plastikowe kolczyki, pantofelki na małym obcasie, neonowe kolory, falbany, garsonki z wielkimi poduchami i ogromne tapiry. Panowie obowiązkowo dekorowali wstążkami swoje "maluchy", a chłopcy w komitywie robili bramy, przebrani za stare baby, niejednokrotnie odgrywając scenki na środku drogi przed konduktem weselnym. Teraz tylko rozciągają sznurek i wyciągarką rękę po pieniądze. To mój czas dzieciństwa, dla niektórych nieznany, bo kto teraz z sąsiadów lub “młodej kawalerki” przyszedłby za płot na placki i flaszkę? No przecież tak teraz nie wypada.
Tak
sentymentalnie, albo trochę z ciekawości, polecam się wybrać do
Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu, można tam zwiedzić wystawę, która poprzez ślubną modę i obyczaje z PRL opowie o
tęsknocie i nostalgii za dawnymi czasami. Wystawy w maleńkim
Strzyżowie już nie ma, ale jest Wrocławska, którą odwiedzić
trzeba. Bo czym bylibyśmy bez przeszłości? Pyłkiem na wietrze.
Jakże przyjemnie byłoby teraz cofnąć się w czasie i wsiąść
do białego poloneza, pojechać z Państwem Młodych do ślubu, w
czasie gdy nie ilość dań i kelnerów decydowała o dobrej zabawie,
ale wspólny trud i zaangażowanie całej rodziny, która wraz z
nowożeńcami hucznie przeżywała ten dzień.
AS LOOK
Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu TUTAJ
6 sierpnia – 18 września 2016
wstęp wolny
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz