7 zasad, które ułatwią zakupy

W każdym czasopiśmie dla kobiet możemy znaleźć dział poświęcony stylizacjom. Na rynku znajduje się też wiele książek, które poruszają ten temat. Staram się je czytać na bieżąco. Posiadam nawet swój prywatny ranking. W biblioteczce mam kilka, do których bardzo często wracam, i są też takie, które omijam szerokim łukiem.





Książki, artykuły czy informacje, które można znaleźć w sieci, skupiają się na zagadnieniu sylwetki. Dzielą nasze ciała, na takie czy inne grupy, nadają nazwy, zazwyczaj owocowe lub mniej subtelne, pochodzące od brył matematycznych. Wpisują w nas trójkąty, kółka, prostokąty. Nie twierdzę, że to źle. Człowiek potrzebuje systematyzacji, lepiej się czuje jak należy do jakiejś grupy. Nie ukrywam, że także pomaga to w podjęciu decyzji co kupić, a co nie. Uważam jednak, że ta „wiedza tajemna” wymaga nieco wprawy, a przede wszystkim bystrego oka. A jak sobie poradzić w sytuacji ekstremalnej, czyli zakupowej, w której się znajdziemy, a takowej wiedzy nie mamy? Odpowiedź wręcz banalna, lecz w żadnym z tych podręczników nie do znalezienia. Opiszę ją w siedmiu punktach, które pozwolą szybko i sprawnie eliminować rzeczy, które po prostu się dla nas nie nadają. Wyglądałybyśmy w nich źle i niezgrabnie, ku własnej rozpaczy i uciesze zazdrosnych koleżanek.

Czas zacząć naszą przygodę zakupową. W zależności od tego, czy wybieramy rzecz same, czy pomaga nam w tym asystentka w sklepie, miejmy szeroko otwarte oczy i wyostrzony, choć wybiórczy słuch. Zdarza się, że sprzedawczyni ma wyczucie stylu i może nam doradzić coś, czego same nigdy nie odważyłybyśmy się włożyć. Występują też, takie sytuacje, kiedy pani tak usilnie nam wmawia, jak  świetnie wyglądamy, choć wie że to nie prawda, że kupujemy daną rzecz, mimo jej wad.

Pamiętajmy, że nad nieszczęsną, miłą sprzedawczynią ciąży jak gilotyna słowo „limit”, który musi każdego dnia zrealizować, aby dostać jaką taką najniższą krajową pod koniec miesiąca. Po 8 godzinach stania na baczność, a czasem i 10ciu w świetle jarzeniówki, która mruga jak latarnia morska, a do tego z wiecznie żadną zysku menadżerką, po 15 minutowej przerwie na śniadanie siku, fajkę, ploty, 3 nerwowe telefony do męża, żeby odebrał dziecko z przedszkola, nie zapomniał wyciągnąć prania z pralki, kota nakarmić, teściową dowieźć do lekarza itd., naprawdę im się nie chce, i ja się wcale nie dziwę. Jak ma się czuć kobieta, która musi przez tyle godzin suszyć zęby w uśmiechu do klienta, któremu dzień dobry, czy dziękuję, nie przechodzi przez gardło, a potem się dziwi wielce, ten „homo sapiens”, że upustu, rabatu, zniżki, czy jak zwał tak zwał, nie dostaje.

Gdy pani ekspedienta nam nie pomoże albo wolimy zrobić to same, na co mamy zwracać uwagę? Oto siedem istotnych punktów. Odpowiadamy wyłącznie TAK albo NIE. Nie ma opcji MOŻE, bo jak wiadomo „morze jest głębokie i szerokie” i jako rozbitek wcale nie wygląda się w nim atrakcyjnie.


1. ROZMIAR
Kobiety notorycznie kupują za małe ubrania, mężczyźni za duże, warto zwrócić na to uwagę. To nie sylwetka decyduje o tym, czy dobrze w czymś wyglądamy, czy nie. Najważniejszy jest ROZMIAR. Panowie chcąc być bardziej męscy, więc kupują za duże rozmiary. Panie natomiast sądzą, że mniejszym rozmiarem się wyszczuplą. Ech, syzyfowa praca.

Jeśli poznamy swój rozmiar to pamiętajmy, że różnica pomiędzy rozmiarem a rozmiarem to 4 cm. W różnych krajach numeracja się różni, także różne firmy dla zmyłki robią np. 36 większe lub mniejsze. Niewiele z nas od góry do dołu to przykładowe 36, może lepiej pogodzić się z myślą, że nasza piękna pupcia potrzebuje o te 4 cm więcej (ubrana bluzka w rozmiarze 36, a spodnie 38 i będziemy wyglądać pięknie).


2. KRÓJ
Ubieramy i czujemy że coś jest nie tak w tej rzeczy, coś odstaje, coś zwisa, coś się źle układa i oto, drogie panie, to też nie Wasza wina, Waszych sylwetek, za małych bioder, za dużych biustów itd. To wina konstruktorów, tej tajemniczej pani lub pana, którzy piękny, szalony projekt artysty projektanta przenoszą z papieru w formę 3D, a jak wiemy, papier wszystko przyjmie, niestety dla formy przestrzennej każdy milimetr jest ważny. KOBIETO to nie twoje ciało jest złe, to konstruktor zawalił. Jeśli widzisz, że coś z ubraniem, które masz na sobie, jest nie tak, ściągnij i zapomnij o nim.


3. KOLOR
Czy kolor świeżego błotka dodaje urody? Raczej nie. W ekstremalnych wypadkach, kiedy udajemy się na poligon, wyprawę łowiecką czy w krzaki obserwować ptaki to może i tak, ale ładna rzecz musi mieć kolor. Kolory, w których dobrze się wygląda należy znać. I kropka.


4. DESEŃ
Mamy już kolor a teraz pytanie: komu ciapki, komu łatki, a komu kwiatki? W trakcie zakupów musimy kierować się zasadą, że to nie aktualna moda decyduje o wyborze deseniu, ale nasz styl i meandry sylwetki. Dobrym zestawem monochromatycznej (w jednym kolorze) góry lub dołu w zestawieniu z deseniem mogą sylwetce zrobić tyle samo złego, co dobrego. Zasada: duża pani - nie duży deseń, drobna pani – może pozwolić sobie na bardziej rzucający się w oczy wzór - naprawdę się sprawdza.





5. MATERIAŁ
Zwracajmy uwagę na materiał, z jakiego rzecz jest wykonana. Sklepy zalewa bylejakość i co tu kryć, musimy albo szukać dalej, albo podjąć ryzyko, że po trzech praniach rzecz będzie nadawać się do wyrzucenia. Warto wtedy nie przepłacać. Jeśli nie znamy się na składzie materiałów i po dotyku nie potrafimy sklasyfikować danego wyrobu, należy czytać metki. Metkom i składom poświęcę osobny wpis, bo to temat rzeka. Wiedza na temat materiałów w wersji skondensowanej jest taka, że czym więcej naturalnych nitek w tkaninie tym lepiej. „Milej” się taką rzecz nosi, człowiek się nie poci, a do tego schludnie wygląda. Nawet pomiętej spódnicy z lnu można wybaczyć lekkie zagniecenia, przecież jest z Polski i noszona w Polsce, a nie w parnej Brazylijskiej dżungli, w której układałaby się sama pod wpływem wilgoci.

6. CENA
Na poprawę nastroju, dla kaprysu lub by spełnić marzenie, warto zapłacić dużo, ale róbmy to mądrze. Najlepiej inwestować w dodatki: klasyczna torebka, drogie, ale wygodne buty zrobią robotę każdej stylizacji, nawet jeśli ubierzemy worek po kartoflach czy koszulę „naszego Misia”, nigdy nie odwrotnie. Inwestujmy w dobrą i drogą biżuterię, dobre perfumy, dizajnerskie paski, modne nakrycia głowy, szałowe szale, czy inne dodatki, które nadadzą ton stylizacji, podkreślą osobowość i z błahego tła tzn. białego podkoszulka i dziwów zrobią oszałamiającą nowojorską stylizację. Cytując koleżankę, „w razie „w” mogę to sprzedać”. Dziewczyna ma rację - vintage zawsze znajdzie fanki i chętne klientki do zakupu.

7. NIE BO NIE
Moja ulubiona zasada. Jeśli Ci się samej coś nie podoba w mierzonej rzeczy, choć ma dobry rozmiar, krój, fajny deseń, super materiał, świetną cenę, to znaczy, że należy ją ze spokojem ducha odłożyć na półkę. Nie dość, że uszczęśliwimy swój portfel i przepełnioną szafę, to jeszcze do tego same siebie, bo w rzeczy „NIE BO NIE”, która nie pasuje do naszego stylu czy osobowości będziemy się po prostu źle czuć. Ponoć to my same jesteśmy dla siebie najlepszymi stylistkami.
Choć bardzo lubię wszelkie sugestie i konstruktywną krytykę, w 7 zasad dobrych zakupów wierzę, praktykuję i się ich kurczowo trzymam oraz serdecznie polecam.

AS Look


AS Look

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Instagram